Relaks, gorąco tak jak to w Lipcu.
Zirytowany jestem drobinkę,
bo żona w kółko jak katarynka:
"Wyrzuć choinkę ..... Wyrzuć choinkę."
Luty, ziąb taki, że szkliwo trzaska.
Wspomnienie prysło po heloweenie.
Ona znów swoje klepie jak mantrę:
"Posprzątaj dynie .... Posprzątaj dynie."
Coś ze trzy miechy po delegacji
chybam kolację sobie szykował,
gdy żonka trzeszczy po raz kolejny:
"Walizki może byś rozpakował..."
Wniosków jest mnóstwo lecz tak właściwie
to do jednego wszak się sprowadza.
Nieważnie ile przypominaczy
mnie absolutnie to nie przeszkadza.