granica horyzontu i brzegu
zaciera ciszę piaskiem
maluje strzępami przestrzeń
mamy za dużo wszystkiego
biedni jak midas
dotykamy tylko powietrza
woda wyrzuca na plażę
złote rybki głuche na prośby
szara rzeczywistość jest cudem
zostaje głęboki dotyk
miliony chwil od siebie
i słowo uwięzłe w gardle