uwikłani (wiersz)
Yaro
rybie ości łuski skrzela
w mięsie zwierząt kości sierść
obrzydliwe wnętrzności
łyko w drzewie liście gałęzie
krzywy kij i
krzywy jego cień
żmija rodzi żmije
owce są łagodne
padliny smród rozkład nicości
w dłoni zaciskam garść ziemi
z niej powstajemy nią jesteśmy
problem rodzi problem
być problemem dla innych
nie przynosi ulgi ni nadziei
dlatego wychodzę z domu
by umrzeć gdzieś po kryjomu
całkiem samotnie by
pokrył mnie kurz wspomnień
nie martw się o mnie
dam radę by odejść w dal
bliżej nieznaną nam
kamień z kamienia
zimą zimno latem jest odwrotnie
czas nie istnieje to my pędzimy w przepaść
jeden krok dzielimy by nie cofnąć się
upaść na dno i zobaczyć czy istnieje moralność
uwikłani problemami
pracować nad sobą nadszedł czas
uwikłani
przestańmy się bać
gdy dorosłem zabrałem syna na szczyt
spojrzał mówiąc tata jesteśmy bliżej nieba
Zaloguj się Nie masz konta? Zarejestruj się