Chudy

Yaro

uciekł przed światem
chciał się skryć

nie potrafił 


odnaleźli go 
podał się bez walki

nie miał nic 
prócz wspomnień 

grama trawy

 

myślał dużo o bracie
kochał  mamę 
ojca nie nawiedził 
gdy stawiał pierwsze kroki 
on ich zostawił 
ojciec stawiał kolejkę przy barze 
rodziną się nie chwalił 


brat się powiesił

Chudy pracował w Holandii 


tak mówili lecz są dwie wersie 
nie mógł tak po prostu

nie wierzcie


matka zmarła na zawał

ciężko pracowała 
kopalnia dom sprawy

nie wytrzymała


życie chciał pookładać

zaraz po ślubie
dowiedział się że żona
nosi w sobie nie jego dziecko 
nie umiał tego wyjaśnić 
alimentów nie płacił 


bujał się tu i tam 
policja tropiła go


on rozkładał skrzydła 
spadł w otchłań jak złoczyńca
za grzechy lecz małe


osądzono go szybko

nie potrafił kłamać
przyznając się załamany


teraz gdy spacerem po plaży on
widzi zamiast świata

kraty przed oczami 


słałem listy 
pisał stary jeszcze rok i będę z wami 
czekamy kochany 
miej się zdrowo

myśl 
nie poddawaj się jeśli źle
mów że dobrze jest

 

myślami dotykamy się wieczorami 
wyczekuję cię po tej stronie bramy 
jesteśmy a ty z nami

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 1 września 2018
anonim