wspinam się na wysoką górę
zapalę ognisko na szczycie
światła miast utoną w chmurach
to tylko miejsce nad granicą
ułożę modlitwę z nadmiaru
na masztach sosen i jodeł
rozepnę wielkie żagle
zaprzęgnę oddech do pracy
wszystkie stosy i stygmaty
zostawię tam gdzie skrzynie
będę sam ze słowem
nie nazywając żadnej nadziei
przyjdą duchy jak kryształy
zasiądą z dala od ognia
i będą tak po prostu
bardziej obecne nieobecnie
tylko tyle i aż tyle
zostawię (...)
będę sam ze słowem
nie nazywając żadnej nadziei"
...się znaczy :-)