tamte sandały i won
za próg
nici zerwane
swój
najbliższy
kamienie dzieciom gotuje
stary brzozowy kruszy się bruk
i to gniazdo
duchem cierpienia smaruje
zapora
na niby uczony - bez lotu i pani
jedna i druga
wysokie maniery i soda buszuje
pod czapką gniecie
uwiera
za mało mydła i maści
sucho
tylko bas mokry
kałuża i cały ambaras
troje i naraz bez tła bliskości
już - dobrze
pisklęta z tobą i skrzydła
rosną nowe
tam grząsko i smoła
bez odwrotu
i same bulgoty
być może