transcendencja

Przemek Trenk

poezję zazwyczaj uprawiam w łóżku

kochając się z moją Beti

czasem przyprawiam ją odrobiną chilli

gdy wchodzę w nią jakby była jedną z najdroższych kurtyzan

 

 

poezję uprawiam będąc na spacerze

gdy przyglądam się wróblom w wysychającej kałuży

to moja nieskalana kłamstwem przestrzeń tworzenia

poezja nie toleruje szmiry

 

 

nie recytuję wierszy siedząc w spelunie

albo w tanim burdelu

gdzie pierwsza kurwa pójdzie z tobą za drinka

 

 

nie uchodzi poezji zamykać drzwi

moje zawsze są otwarte na oścież

jakbym oczekiwał na przyjazd danwo nie widzianego kuzyna

albo przyjaciela który wyszedł z pierdla

 

 

poezja to miękisz świeżego chleba

pęcherzyki w kałuży podczas ulewy

krople rosy na płatkach róży

skreślone dni w kalendarzu

 

 

miłości i poezji nie sposób od siebie oddzielić

nie sposób ze sobą pogodzić

zwłaszcza gdy w trakcie orgazmu

zaczynasz recytować Berrymana

 

 

dopóki poezja spaja ciała i umysły

dopóty nie zauważysz nędzy i kruchości

papierowego świata w którym jesteśmy

kolejną kartką wyrwaną z kalendarza

 

 

T

r

e

n

k

u

 

 

 

 

Przemek Trenk
Przemek Trenk
Wiersz · 18 października 2018
anonim