poezję zazwyczaj uprawiam w łóżku
kochając się z moją Beti
czasem przyprawiam ją odrobiną chilli
gdy wchodzę w nią jakby była jedną z najdroższych kurtyzan
poezję uprawiam będąc na spacerze
gdy przyglądam się wróblom w wysychającej kałuży
to moja nieskalana kłamstwem przestrzeń tworzenia
poezja nie toleruje szmiry
nie recytuję wierszy siedząc w spelunie
albo w tanim burdelu
gdzie pierwsza kurwa pójdzie z tobą za drinka
nie uchodzi poezji zamykać drzwi
moje zawsze są otwarte na oścież
jakbym oczekiwał na przyjazd danwo nie widzianego kuzyna
albo przyjaciela który wyszedł z pierdla
poezja to miękisz świeżego chleba
pęcherzyki w kałuży podczas ulewy
krople rosy na płatkach róży
skreślone dni w kalendarzu
miłości i poezji nie sposób od siebie oddzielić
nie sposób ze sobą pogodzić
zwłaszcza gdy w trakcie orgazmu
zaczynasz recytować Berrymana
dopóki poezja spaja ciała i umysły
dopóty nie zauważysz nędzy i kruchości
papierowego świata w którym jesteśmy
kolejną kartką wyrwaną z kalendarza
T
r
e
n
k
u