Wszystko, co wyobrażasz, kiedy śnisz o mnie czasami,
staje się prawdziwym w moim poglądzie.
Pojawia się w myśli. Staje się widzianym. Błyszcze.
Wyznacza moją bliskość, zobowiązując istnieć.
Wierzyć, że w bryłach wody,
która zachowuje twoje odbicie, przerasta pustka,
konieczna dla firmamentu, co wycieka godzinami ciemności.
Nawet i teraz, kiedy wyobrażam,
że ty mogłaś by mnie ujrzeć,
jeśli sen, z którego nie mogę wybrnąć,
pozbył się by światła. Ta pozostałby
jedyny cień między nami;
fosforyczny cień.
Nawet i teraz, kiedy, oddalając się od ciebie,
jak gdyby od własnego wspomnienia, znam, że wnet
nastanie i czas mojego życia.
I jedyny szlak będzie prowadził od naszego domu
do bezgraniczności. Droga blasku, która przeniknie
do kolorów obszaru; odejdzie od świetlistego mroku.
Od ciemności, która żarzy tylko w snach nieznajomych.
Tych, które szukają wyjście z cienistych luk.
Nawet i teraz, kiedy znam, że zawsze wrócę
tylko tam, gdzie, przez ciebie, już nie można zapomnieć nic.
Nawet ani nieskończoność;
obecna tylko w naszym domu.
W wnętrzu gdzie blask staje się bardziej żywym
czym wszystko to, co stwarza realność.
Nawet i teraz, kiedy, dla wsparcia bilansu
potrzebujemy wszystko to, co stanie się rzeczywistym w innym już czasie.
Kiedy rozumiesz wszystko i nie możesz zostawać sobą.
Kiedy odczuwasz, że w mojej pamięci
zostajesz zawsze żywą. Kiedy zapominasz gdzie znajdujemy się
ta wszystko sprowadza się tylko do obecności z tego miejsca.
Gdzie realność rozszerza się szybciej, czym światły.
Ta coś niewidzialne zatrzymuje w równowadze wszystko to,
co zostaje obecnym.