Ktoś trwa tam za granicą szyby
za jej płaskim czołem
za drzewami nie do końca dzikimi
Śmiech dziecka wyrywa mnie z zagubienia
Nad asfaltem toczy się kamyk
Krawędź rekiniej płetwy nad powierzchnią morza
Raz większy raz mniejszy
Jest magnesem uwagi
Jego ruch powinien kogoś zmieść ze swej drogi
Inaczej po cóż byłby potrzebny?
Więc czekam
milcząc czekam za źrenicą żaluzji
Biegnij kamieniu
mój mały rekinie
niech się stanie
abym mógł wreszcie odejść