o życie
wołam na pustkowiu
kroczę po ziarnach piasku
gorący piec rozgrzany
bez wody podążam pieszo
przede mną świat
stoi otworem
niezbadanym obrazem przyszłych dni
spotkałem cię przypadkiem
odbicie fatamorgany
zerwany film oazy
pośród wysokich palm
czerpałaś wodę
spragniony trafiony
do namiotu
przygarnęłaś jak psa
zbłąkany głodny
nakarmiłaś snami
pod dachem nieba