niedziele
perwersyjnie samotne fuzje lęku i gołosłowia chodniki
białych twarzy larwy śmierci zmilczeć przejść
sypkim niemiłowaniem robotą co się święci
zagarnia coraz głębiej coraz głębiej
w furgocie grafomańskich słów nieustających prób oberbaśni
zwiastunów klęski bezhołowia
wyszydzany w dniach
własnego strachu