Maszyna

Marek Kielgrzymski

mechaniczne szczęki łapią mnie wpół

niosąc do marketu ołowianych dusz

gdzie będę sprzedawać żeliwne elementy

włosy cyborgów i płytki kontrolne sfer zrozumiałych

 

nie ma sposobu by się wyślizgnąć

nie ma szans by uwolnić skulone ciało

 

Maszyna która mnie dźwiga łypie granatowym okiem

obojętnie skanując trawy mokre od rosy

kołyszące się na wietrze trzciny

w dole pod nami w dole przed nami

 

wiatr rozwiewa mi włosy

ciało wygięte w pałąk drętwieje

umiem już wszystko przekazać ludziom

robotnikom w szklanym markecie

tęskniącym do obłoków

 

Marek Kielgrzymski
Marek Kielgrzymski
Wiersz · 23 listopada 2018
anonim