Jak sobota to do Lidla.
Jak niedziela to do kościoła.
Reklama ogłupia, wszyscy to wiedzą
i wszyscy kupują.
Gdy uszy koją hipnotyczno-anielskie dżingle,
trudno oprzeć się darmowej próbce
modnej niskoglutenowej hostii.
W dodatku gratis zawiera
całkiem nowy katalog mąk piekielnych
i
święty obrazek.
Przecież nic się nie traci, a ile można zyskać!
Wystarczy podać adres i zbierać naklejki.
Megałaska pierwszopiątkowa – brzmi cudownie,
nowość i tradycyjna receptura jednocześnie.
W dodatku skuteczność w prawie 100%
potwierdzona dogmatami naukowymi
i cudakami, którzy lubią się nad sobą
gorzko użalać.
Źle zrozumiałeś, całe życie stracone,
a wszystko było napisane
o tu
tym małym druczkiem.
A ty po co czytałeś?
Przecież to zupełnie inaczej się
tłumaczy z tego czy tamtego
języka sprzedaży.
Lepiej było
wykupić opcję premium
z pakietem objawień
i uzdrowieniem gratis!
Twoja wina, twoja wina, twoja bardzo wielka wina,
dobry slogan łatwo wpada w ucho
i musi się rymować.
Powtarzaj:
Słowo nie jest ofertą.
Odwdzięcz się za to kopertą.
Tak bardzo potrafią przybić,
kolejne sprytne zabiegi
upadłych marketingowców.
Ostatecznie wszystko zależy
od interpretacji.
Jednak wiedzą o tym tylko
specjaliści,
biało-czarne kołnierzyki
wielkiej światowej korporacji
od czarno-białej wyższej racji.
Pakowana w pudełka prawda
jedyna
w produkcji masowej.
Besteller do czasu odkrycia
ukrytych kosztów.
Ponoć była testowana na ludziach
na długo przed patentem.
Jednak duże firmy nigdy się
do tego nie przyznają.
Chlubiąc się z odkrycia
panaceum
już dawno znanego.
Zbawienie kusi
niską ceną.
Jest co prawda z drugiej ręki,
ale
ten odpust jest ponoć
w niepowtarzalnej promocji.
To zawsze się sprawdza,
gdy wciąż bliski jest
koniec świata
albo
termin przydatności
do przeżycia.