jakoś zupełnie niedawno
byłem w pewnym klubie
przy barze piłem wódkę
z cytryną wiśniową soplicę
którą polewał barman brodaty
z daszkiem miał czapkę i okulary
czytałem wiersze Jonasza Kofty
i zobaczyłem wtedy,
że we mnie mierzy
pożądaniem pilnej studentki
najwyuzdańszą chcicą
zrodzoną z fakultetu polonistyki
i sutki nabrzmiałe widziałem
spod bawełnianej białej bluzki
i dolną przygryzała wargę
wyciągnąłem zza ucha fajkę
rozmawialiśmy na tarasie
o literaturze, o malarstwie
i że śnieg chyba niebawem spadnie
i że może byśmy
poszli do mnie
obiecała
rozebrać się ładnie