przemierzam pasaż lasu nocny
ciemności kradnę nagość świętą
jak braniec w jasyr szumu wzięty
nie wierzę boru mrocznym ścianom
tak jadąc środkiem znikąd drogi
zapraszam mróz do auta szybą
otwartą nieco prosząc srogim
ty wymieć wichrem chłodu siwą
poświatę wspomnień więzów
w dym zaklętą