Literatura

Popołudniem (wiersz)

Malla

Spoglądam przez okno, światło słońca przenika przez szybę

Brudną i zakurzoną. Wodniste zacieki nie pozwalają mi

Kontemplować soczyście zielonych liści u schyłku lata.

Już wkrótce kolory się zmienią, przeistoczą, natura nie

Poczeka, aż ja umyję okno.

 

Zatrzymuję tę chwilę, przyglądam się jej jak w soczewce,

Niepewna sensu. Ja szyba drzewo. I słońce, które przenika

To wszystko, obnaża prawdę. O czym? Przecież nie o szybie,

Ona nie potrzebuje Absolutu, co najwyżej porządnego mycia.

Drzewo? Ono jest, to tylko fakt.

 

Ja zaś, ja, domagam się prawdy, mój byt szuka prawdy, by

W niej się utwierdzić. Doznanie istnienia tego popołudnia, gdy patrzę

Przez brudną szybę to za mało, zbyt mało, by żyć. Suma wszystkich chwil

mojego istnienia nie osiągnie nigdy pełni. Prędzej czy później pogrąży się

W ciemności niebytu. Pozostanie nic.

 

I tylko słońce obnaży prawdę, przeniknie ciemność. I te zacieki

Na brudnej szybie,

Którą byłam ja.

 


słaby 1 głos
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Mithril
Mithril 12 grudnia 2018, 15:13
...oleista gadanina
przysłano: 12 grudnia 2018 (historia)

Inne teksty autora

hologram
Malla

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca