sen to zjawa niczyja
w puchowym kocu
w nikogo nie celuje
chłopczyk wyprostowuje się
w ciemności
ptaki
jesteś jaki jesteś
nie trzeba tu koniecznie być
rozpłonące morze
chciałbym aby mój wiersz uwierał
wiertarka gładko weszła w mur
ptaki
widziałem to wczoraj nad akwenem
rozłożysty przenikliwy ślad
nad samą wodą
chłopczyk pochyla głowę nad gazetą
czytamy
ptaki
facet proponował drogi zabieg
miało to być po cichu i nikt by nie wiedział
krzesło skrzypiało
żyłka światła po cichutku doganiała siebie
łyk barszczu
i na nowo wierzę w spełnienie
ptaki