kiedy przyglądam się kaskadom moich dociekań
a oczy palą porażone blaskiem świetlówek
widzę przecież
że to wszystko na nic
ojciec rozbija orzechy w sąsiednim pokoju
i gapiąc się w telewizor
myśli dlaczego zawsze jest inaczej
niż by się chciało
ja oglądam szpaler codziennych zachcianek
i w sposób niepojęty albo zwyczajny
brzydzę się sobą
trudno odnaleźć mi dzień
który był przeżyty
z reguły noce i dnie przeżywają się same
przychodzą i odchodzą
a mnie coraz mniej to obchodzi
nikt nie chce orzechów
które są podgniłe
albo tylko lekko ściemniałe od wilgoci
przecież nie wiadomo co może być w środku
i tylko rodzice naprawdę kochają swoje dzieci