o świcie kiedy ziemia mglista
czoło unosi chmurnie je obraca
klekot tramwaju echo wzbudza rdzawe
cień blaknie
grymas betonu stężały
dźwigary wiary w kolejność godzin
pierwsze stąpnięcia w chłód kształtów realnych
stopy wyrwane z mdłego spoczywania
szorstkie muśnięcie bezimiennej drogi
wykwitłe z powietrza grobowce
marmurowe pieczęcie