bezradny jak płomyk gasnący o lęku
czysty i wiotki gorący i jasny
tlejesz w bezchmurne niebo Jelitkowa
ścielesz się mglistą barierą sferalną
o krok o wiatr ku sopockim dachom
na wysokiej nucie rdzawych ostrokołów
morskich szkleń urodzonych słońcem
w pinakotece Zatoki
jesteś
blaskiem pomnożony w odległość
sfalowaną bladość bałtyckich rybowisk
. . .