słownik

Marek Kielgrzymski

Ukrywam się na poddaszu starej szkoły w Brzeźnie

okruszki blachy rzucam samochodom

transformatory mnie bawią pomrukiem machinnym

skupiam się i rozważam szach-mat popołudnia

 

Pociąg zrywa mnie co dzień tak samo bezwiednie

syreny ambulansów ciągną jak najckliwiej

na nucie najwyższej powiedziałby R.W.

 

Uczę się liter, słówek, odszczepionych formuł

by nie łopotać skrzydłem tylko mówić: „Dzień do

bry!” odpowiada echo i zwiera się złącznik

iskry niebieskawe sypią się na beton

 

Fioletowy brzask Gdańska budzi mnie pod wieczór

towar trafia w zwrotnicę dygoce i śmierdzi

oddala się wolno pierwszy akcent wiosny

 

Marek Kielgrzymski
Marek Kielgrzymski
Wiersz · 13 grudnia 2018
anonim