Nie wyślę liścieni do miast
odległych, sfery zielonych krat,
akweduktów, spełnień. Nie muszę.
świt zlizał za mnie nadzieję,
krępą parantelę słowa.
Środek głowy pamięta.
hipokamp, hipokamp, wesoły hipokamp.
Zakręt prawy, zakręt w lewo
i już rozszczelniony
wizgoczę metaforą snu.