zakopane chwile po główki robotnych
pszczół łowiska rtęci
cały w sobie wypełzły na brzegi siebie
lepidła nagości batog obmierzły
na nowy świt strzela z zadrą w wesołowie
w mordędze wisieli u palczastych śladów
byłego – rozpoznanego
wysokie to hołdy po atrybut jaźni!
sparowane ciasno w krążogłowiu blizn
po nocach wstęgich dziarskich skokach bystrza
perlistych
po ogon jutra