czas, którego nie ma, nie upływa, nie biegnie,
nie broczy donikąd z wielkiej rany świata
ubogiego w litość dla niewiernych ust
obelgi, domysłu, niedopowiedzenia.
mnogość stalowych dni, wizgoczących brzasków
przepadłych z tuneli nocy ku połaciom ścian
zamkniętych w oczach utkwionych w bliźnie
po lecie, fajerwerkach świec, tajemnej
bezedni horyzontu.
wiarołomny sens bólu, nuty narodzin, chaosu
kieł altruistów umorusanych w szyderstwo,
bawichwęcik goryczy, czas, którego nie mieli
żaden młyn uniwersum dla galaktyk splotu.
http://www.youtube.com/watch?v=qbJSkm7pAmA