W uchu karoca
z całej nocy krwawa
wydrwiska alei
Sferyczny tleję leciutko na boku
tęcza Wittgensteina świdruje mi język
Nie ma już pewności
co do siebie w pulsach
które karkołomnie
nigdy nie kłamały
I ku sobie się staczam
niepodległy, wiotki
jak fretka astralna
jak ryjowiec żalu