T.
nie ma dziś docenta profesor zaniemógł
pod zegarem krnąbrnym siedzimy w fosforze
łuna bije w dach a Twe usta mądre
dotyka w mej głowie słów wrzeciono srebrne
pierwszy
opuszcza się pająk potem idą koty
słońce nie zachodzi lampy grają płomień
jestem wypłukany jak staw po remoncie
wrzesień łypie bielmem rodzi szkolne błędy
życie nie wybacza miażdży i zakrywa
dźwigary lata rdzewieją nadobnie
krusząc chlebem dni co chemicznie grają