T.
w ciszy oddechów
na białej łące słońca
nie licząc kwiatów
gubiąc cienie chłodne
jak z wiersza Herberta
skaczemy w swe oczy
ale nie przed ogniem
uciekamy w siebie
gorące drżenie
rozmazuje kontur
muskam usta Twoje
dreszczem zbieram łezkę
na dnie ciszy
szelest ptasich skrzydeł
pod powierzchnią życia
deklamacja dłoni