Snu szkarady

Patryk Robacha

 

we śnie ujrzałem las pogniły 
nad którym harpie bój toczyły 
i czułem zewsząd zapach smrodu 
co trupią zionął wonią grobu

 

na skraju boru stały straże 
przyłbice mchu im kryły twarze 
ze zgniłych malin mieli zbroje 
i włócznie bluszczem przystrojone

 

strażnicy strzegli jedynego duktu 
co wiódł do wnętrza tego lasu 
do rąk mi dali z głogu trunku 
i pić kazali abym był bez strachu
gdy będę kroczyć środkiem gaju 
nim moc odkryję wód ruczaju 

 

aleją szedłem pośród krzyży 
po drodze różne widząc dziwy
jak drzewo pąki swe wypuszcza 
choć z pnia płynie ropa tłusta 
bzu krzew owity pajęczyną 
jak gdyby  zadość czynił winom 

 

tak idąc ścieżką wśród szkarady 
dotarłem wnet do drwala chaty 
z komina dym się sączył krwisty 
postradać gotów byłem zmysły 

 

na sągach siadłem dla opału 
sen zaczął morzyć mnie pomału 
i wtedy zjawił się borowy 
do chaty prosząc na rozmowy
 
z gąsiora nalał okowitę 
wyjawiać począł tajemnicę 
dziwnego lasu w którym byłem 
 

"las łgarzy! grzechu! zdrady! kłamstwa! 
z plugawych redlin nie wyrasta
ni krzew ni drzewo życia pełne 
lecz śmierci sokiem jest wylewne 
 
więc biegnij senny mój tułaczu 
niech życie twoje nie zna płaczu 
zaczerpnij wody ze strumienia 
co zbudzi w tobie zmysł istnienia" 

 

Patryk Robacha
Patryk Robacha
Wiersz · 16 grudnia 2018
anonim