"już nigdy" i wstając
otulasz się szalem
"już nigdy" rzucone
pomiędzy dwie kawy
stojące na blacie
"już nigdy" mierzone
tykaniem zegara
i postukiwaniem
obcasów milknącym
"już nigdy", to ile?
ile lat albo dni?
nie
śniadań świąt albo zim?
nie
"już nigdy" to ile
zapalonych świateł
i szklistych zapatrzeń?