I znowu jest tak
że żaluzje w moim oku uchylają się same
nie mam na to wpływu
światło pada na siatkówkę
siadasz przy mnie na taborecie
regał z segregatorami to labirynt wspomnień
myśli moja szyja, parzą paznokcie
tak tęsknię
nie jestem żmiją ani jaszczurką
ostrza sarkazmu nie ugodzą już nikogo
jestem zupełnie wielorybniczo sama
w morzu rannych stu-kotów