ulica L-ów w mieście tkaczy

Patryk Robacha

 

 

oddechy minionych istnień 

skamieniały w domy co tu rosną 

te domy - moje to są domy 

 

wypluwają mnie z gardzieli bram 

codziennie coporannie cowieczornie 

wypluwają mnie na bruk wielokrotnie

poobiednio pośniadannie

 

wypluty leżę na żelastwie 

wypijam i radość i gniew 

ze zwierciadeł błotnych 

a domy krzywią się i pochylają 

by sączyć moją krew z ran otwartych 

zarzynanej duszy

rękawem fasad ocierają łzy

 

a tamci jadą tramwajami 

i nie widzą że nie jadą sami

 

 

Patryk Robacha
Patryk Robacha
Wiersz · 24 grudnia 2018