Klementyna I
jam zabity, wieś spalona
oto leżą moje zwłoki
tu - na drodze, w lepkim błocie
śmierć je tuli w swych ramionach
wczoraj jeszcze, kiedy żyłem
chłopem byłem tej dziewczyny
krzepkiej, żyznej Klementyny
mną, jak car, rządziła mężnie
samowładnie, niepodzielnie
myśmy z nią kochali życie
ciut zanadto, wbrew krytyce
ześmy byli, wódkę pili
żeśmy w żyto wciąż chodzili
ciągle przez nas w siole wrzało
aż się stało, co się stało
bunt podniosła gawiedź wiejska
kosy sierpy do rąk wzięto
rżnąć nas chciała ćma plebejska
jak się oprzeć takim mentom?
----
Klementyna II
szła środkiem wsi
moje zwłoki ciągnęła za nogę
w lewej dłoni trzymała pochodnię,
którą podpalała słomiane chaty
a wyraz twarzy miała taki,
jakby chciała wołać
"kocham cię, życie"