Po ludzku

silva

 

jakże ci musiało być trudno

 

cóż po snach i natchnionych rozmowach

wiara jest jak starożytna waza

pełna pęknięć i szram

krucha

 

ale Dzieweczka dla której zakwitła twoja różdżka

stąpała roztaczając wokoło blask mandorli

błękitne szaty subtelnie przychylały nieba

a dłonie pachnące dzieżą dawały pewność

 

więc zaufałeś gałązce

rośliny czują więcej wszak obcy im rozum

i pokochałeś Dzieciątko spowinowacone z chlebem

jak swoje

 

wielce obiecujące ale gdzież mu do męskości

niech najpierw doświadczy jak niełatwo czynić choćby cedr poddanym

niech poczuje ciężar kłody która ma się przedzierzgnąć w zręby domu

niech pozna opór drewna niezdolnego pojąć że staje się stołem

 

Synek nasiąkał tym co ziemskie z wdzięcznością

i Boskie spolegliwie stawało się

(u)człowiecz(on)e

silva
silva
Wiersz · 10 stycznia 2019
anonim