Wracając z szopki
siekierę zostawiam wśród gratów
pochylona nad stołem
dolewasz do jeszcze ciepłej herbaty
malinowego soku
tak strasznie cicho
pachnie niepokój
***
Czasem otwierasz sen nie w porę
(stara siekiera brzozy pieści),
podnosząc z ziemi bladą korę
łzami szeleścisz...
Gdzieś na rozstaju twoich warg
mieszka pokuta przez nieśmiałość,
jakbym zobaczył milion gwiazd,
a o tę jedną wciąż za mało...
Jest w twoich piersiach życia cud
i moich dłoni nieuchwytność,
jakbym zobaczył milion zórz
i tylko jedno zdjęcie pstryknął...
Gdzieś na granicy drżących ud
wszystko jest prosto doskonałe,
jakbym przepłynął setki mórz
i w jednym porcie raj odnalazł...
Zawsze odchodzisz uśmiechnięta,
kawa na piecu mruży oczy,
jakby się miało jedno szczęście
w milionach nocy.