Ciche dni

Błażej Szuman

 

Ciche dni

 

Była cicha woda i ściszone noce

i czasem bym wolał tak po prostu śnić...

Niech hałas się zbudzi i głośno łomoce!

Bo ja tak nie lubię, gdy są ciche dni.

 

Ty się nie odzywasz i ja milczę w kontrę,

tydzień juz tak trwamy oboje w zaparte.

Cisza między nami się zaczęła w piątek

a dziś po dniach siedmiu jak nie liczyć czwartek.

 

Cisza to pół biedy bo gdy przejdę bokiem

zapatrzony w dywan zęby swe zaciskam...

Ty pomalowałaś wszystkie ściany wzrokiem,

choć dłoń moja twojej była bardzo bliska.

 

Niewiele brakuje aby ktoś niechcący

otarł się, lub musnął choć dzianiną zwiewną

i słów mi zaległo...Ba! zdań całych żrących,

bo im nie pozwalam wyjść z gardła na zewnątrz.

 

A i pewien jestem, że cierpisz tak samo

i w gardle i ciebie żre  śluzowa błona,

gdyby nie upartość co stanęła bramą

wpadlibyśmy sobie spragnieni w ramiona.

 

Leżę obok ciebie i łączy nas ciepło,

które między nami w celsjusze wciąż wzrasta,

coraz przyjemniejsze staje się to piekło

i myśl mnie ogarnia, by w końcu rzec -Basta!

 

W końcu równocześnie obrót twarzą w twarz

i jak dwie pijawki zassani ustami,

jakby po raz pierwszy -choć niezły był staż

pobijamy rekord przekraczania granic!

 

I choć też w milczeniu z wyjątkiem oddechów

i towarzyszących oddechom tym głosów,

czasu mając wiele, to w wielkim pośpiechu

godzimy się razem w najpiękniejszy sposób.

 

Ulga jak po bólu, który nagle odszedł

i my rozmawiamy tak jak kiedyś znów

już nie pamiętając, że kłótnie najgorsze

to te co są ciche i nie mają słów.

 

Błażej Szuman
Błażej Szuman
Wiersz · 5 lutego 2019
anonim