***

Rafał Sulikowski

sen złoty jak pusta monstrancja
a w środku opuszczony dwór
gdzie mieścił się w dobrych czasach
zakład dla nerwowo i psychicznie chorych
przez puste oczodoły okien na których
jeszcze wiszą smętne resztki krat
wygląda piękna pani
z zachęcającym uśmiechem
zaprasza do środka
truciznę ma w dłoni w kryształowym kielichu
podziała szybko wyleczy dokładnie

na ścianach w głównym holu
pragermańskie symbole szczęścia
i jakby to się dało pogodzić
krzyże z literką "m"
tak potrafią tylko szaleńcy
idę po butwiejących schodach
blisko podartej czasem poręczy
nikogo w zasięgu rakiety sennego
wyostrzonego jak sztylet wzroku
skrzypienie futryn i zardzewiałe dawniej
lśniące bielą łóżka z obowiązkowymi sprężynami
pielęgniarki zostawiły po sobie zapach kobiety
a dostojni doktorzy znający wszystkie tutejsze
zakamarki pozostawili tylko recepty na nieistniejące
jeszcze lekarstwa

w kącie którejś z licznych sal szafa a w niej
zamiast ściany przejście
wchodzę i zamykam za sobą drzwi
wtedy otwiera się tajemna wnęka
mały salonik z płonącym żyrandolem
stosy starych książek dokoła
pożółkłych jak nieużywana monstrancja
między nimi niepozorny rękopis
który nie spłonął w tym pamiętnym pożarze
odczytać próbuję litery lecz one zaczynają swój taniec
bez ładu i składu układają życiowe motta
kody do banku piny loginy i inne dziwadła
a ja trzymam ten staropolski tablet
i próbuję zrozumieć hasło

wtedy wysypują się wszystkie stronice
jak pocięte słowa poety w kapeluszu
które wyciąga na chybił-trafił
hasłem jedynym jest słowo "nicość"
stawka jak zwykle większa niż
życie...

 

Rafał Sulikowski
Rafał Sulikowski
Wiersz · 16 lutego 2019
anonim