rozważam nad życiem
po co tyle
pracy pieniędzy
skoro nie widzę co dookoła się dzieje
śpiewa ptak nie słyszę go bo auta szumią asfaltową
drogą która wyznacza kierunek do piekieł i raju
bramy w starych kamienicach są straszne
stres po co mi
mam dość spięć sztucznych min
mówienia jak jest dobrze
jaki mam samochód
jaki piękny dom
w kieszeni telefon
i ta baba mówię do niej żono
jakie brednie
-Łysy !
-co
w karczmie zwierzęta wypatroszone
-ubieramy te skóry ze ściany
biegnijmy do lasu na nowo odkrywać świat
krzesać ogień
jeść mięso świeżo upieczone
z czasem wynajdziemy koło
zbudujemy szałas
wystrugam dzidę z leszczynowego kija
naprężymy łuk cięciwa napięta jak na te czasy
bez zmartwień pijemy wodę ze stawu
na którym korab popłyniemy nim na drugi brzeg
snuć opowieść co piszczy jak się żyje
normalnie