takim szczurem być
by nawet na ulicy żyć
nie złamie mnie nikt
w środku tyle sił
nie wyrwiesz wolności mi
która we wnętrzu tkwi
szybciej płyną dni
punki w garniturach
udają przykładnych ojców
u bram piekieł
czekam na sąd
nie woła nikt
wątroba to tryb nie uszkodzić
uważaj na alkohol bo to on
marnuje nam czas
muzyka miłość ryzyko fałsz
autentycznie dałem
z siebie wszystko
dałbym jeszcze raz
A na półce z tomami wydanymi ostatnio mamy „Dzięki bogu” Anny Augustyniak. Jeśli feminizm to wciąż forma walki o równouprawnienie kobiet, to „Dzięki bogu” jest książką na wskroś feministyczną. Nie w formie bezpośrednio wyrażanych postulatów, ale w charakterze opisanego w niej świata przedstawionego. To świat, w którym jedna forma przemocy dominuje kolejną, a na końcu tego przemocowego łańcucha stoi zwykle kobieta. To właśnie przemoc określa stosunki między mężczyzną a kobietą, między rodzicami i dziećmi, i – osobno – między ludźmi i zwierzętami. Na szczególną uwagę zasługuje rozproszony po książce cykl „Bogorodzica”, poświęcony Matce Boskiej, która w najlepszym razie sprowadzona zostaje do roli łona, które wybrano dla Chrystusa, a w najgorszym do parobka obsługującego najświętszą rodzinę.