klezmerzy

abc

wędruję dźwiękiem świętych instrumentów,

wydęte chmury dęte usta w trąbce słońce.

w bębenku dźwięczy dzwonkiem, metalowym

talerzem, struną widnokręgu orszak charyt.

 

radość kwitnąca i jasność co przytupuje,

tańcząc w dolinie otuliny tej wierzchowej.

przaśny chleb i oliwę do kosza, a polewkę

do garnuszka, mijając terebinty pękate dęby.

 

popijać z gąsiorka kropelek dżdżu drobinkę,

tworząc wklęsłą tęczę w leśnym prześwicie.

młócąc na klepisku zboże, co szeleszczące

w skocznych skrzypcach, szarych myszkach.

 

diwy wydobyć aksamitne dźwięki kontrabasu,

w klarnecie basowym przywołać niemodne nuty.

czarnych żuczków muzy, które na poziomkowej

łące wić wianki mają lub będą niegdysiejsze.

 

rowerem typu ukraina odpłyną wniebowzięte,

w jasne chmury leśne dróżki, w miłość.

 

abc
abc
Wiersz · 8 marca 2019
anonim