w dzień kobiet rodzą się ludzie

Grzesiek z nick-ąd

 

 Kiedy Mona przychodzi na kwadrat

żaden koleś nie chce mnie budzić,

w blond koronkach jest taka powabna,

że niejeden już wyszedł na ludzi.


 

Potem pije z nimi „pięćdziestkę”

i omija wzrokiem ogórki,

płytkim głosem prosi o jeszcze,

bo pięćdziesiąt wymaga powtórki.


 

I się wcale na nas nie gniewa

że od wczoraj pijemy jej zdrowie.

cicho pyta: jakże się miewasz?

Jak czyjaś niepotrzebna opowieść?


 

Gdy zabiera mnie w drogę do serca

wiem, że w skrócie mi przyszłość opowie.

Mona przy mnie zasypia, mniej więcej,

jak ta miłość wyrwana spod powiek.

 

Grzesiek z nick-ąd
Grzesiek z nick-ąd
Wiersz · 10 marca 2019
anonim