robaczek w swej dziurce

Yaro

 rozpięta cisza
milczałem z nią 

 

 z zachodu burza
skłócony wciąż 

 

 ciekawa rozmowa
zamieniony w kamień 

udawałem słuch

 

padał deszcz

wyłem do Księżyca 

wilki zawstydzone 


szare życie 
dotykałem sinych warg 

zimnych jak stal


papieros 
pragnąłem spłonąć z nim 

pochodnią się stać 

 

ciemność rozproszona 

ciepłym płomieniem 

komety spadały dziś

 

Słońca wschód 
moja gwiazda zachodziła 

kwitło życie w nas 


dumny

byłem w niej 

nie raz 

 

wieje wiatr rozłąki
jej  nie ma 
a miała być już czas 

 go nie było 

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 14 marca 2019
anonim