Neos

Yaro

ogląda mnie w dzień 
zawsze po narkotykach 

 

żydowska kamienica 
utracony majątek 
żydowskiego sąsiada

 

w ciemnym przejściu
wyczuwam zapach uryny 
niewiele strzykawek
paw prezerwatywa 

 

zwracam się z prośbą 
otwórz drzwi
 tonę dno pod stopami 
zapadam się w sobie

 

upadłem niejeden raz 
wyciągam skaleczone dłonie 
wybroczyny od igieł z heroiną

 

podsuń matko  talerz zupy 

podaj okruchy chleba


wróciłem drogą 
którą kroczyłem 
zasypał popiół spłoną dach 


nie patrząc za siebie 
odmieniam własny stan 
by dobrym się stać 

 

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 16 marca 2019
anonim