o śmierci

Yaro

blada śmierć
świeży śnieg
wspólnym kolorem 
w niebycie nietrwałym

 

przychodzi nagle
czasem czeka
zagląda w okna
wypatruje nawołuje

 

skrada życie całkiem darmo 
żywi zarabiają na krzywdzie 
na niemocy 
pracodawca grabarzy

 

człowiek biegnie 
ona stoi za rogiem 
gdzie drogi kres
nie spieszy się . nadchodzi
bez zaproszenia
wybiera gości

 

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Niczego sobie 1 głos
Yaro
Yaro
Wiersz · 21 marca 2019
anonim