Ech, my na miłość zaczekani,
chłopcy czterdziestokilkuletni,
pędzimy życie przez niepamięć
coraz mniej pewni.
Plewimy łąki z koniczyny,
żeby czasami nie mieć szczęścia,
i całkiem nieźle wychodzimy
na starych zdjęciach.
I nagle jest!
I oto ona:
jak mloda sarna przestraszona,
z błękitem światła na ramionach
pisuje wiersze do nas o nas.
A my? Jak dzieci w piaskownicy
kopiemy dołki pod sąsiadem
który na całe szczęście krzyczy:
proszę wysiadać.
W łódkach z gazety odpływamy
grając na niestrojonych piłach,
w sen, co nazywa się niepamięć
albo niemiłość.
I nagle ona, zamarzona,
z łzami na opuszczonych dłoniach
bo przecież nie da się pokonać
strachu co wyrósł na ramionach.
A my na miłość zaczekani...
na szept,flirt cudny,dżwięk miłości
oni na pewno pamiętają
słowa tej ODY DO MIŁOŚCI