~ A JA… JA PATRZĘ…
Refleksyjnie jakoś spostrzegam
paradoksalnie bezrozumną galopadę życia
między krótkimi jaźni oddechami
utrudzeń niemych ciał
gdzie Księżyc w niedopełni incognito
pomiędzy gwiazd regimentami
zbierającymi planety z eteru miraży
podgląda bezimiennych…
przelewających się bez końca
za galaktyki… gdzie inne lśnią słońca
Napar z fusów wersów życia
opar istnień w kirze atramentu nieba
świat nieświat
lecz jakimś imperatywem odgórnym
żyć trzeba, smucić i uśmiechać
by wsłuchiwać się w dźwięki życia
na granicy cienia
w odgłosy kroków i rezonanse głosów
krzyczeć trzeba mi… szeptać
czasem śpiewać
w ostatnim świetle ofiarowanym zieleni
A ja…
ja patrzę na to wszystko wokół
w doń równoległej ciszy
odliczając czas od początku swego
nadludzkim odruchem
usiłując gonić coś wzniosłego
przed czymś plugawym uciekać
pragnąc nie wiadomo czego dociec
czego doczekać
⊰Ҝற$⊱……………………………………………………………Toruń ~ 26 marca '19