po wołanie

Kuba Nowakowski

miałem być opiekunem kalek pięknych jak lato

marzyłem o śmierci w obronie białych ramion

ust nie malowanych i raz tylko całowanych

mówić o mnie mieli nasz bohater kochanieńki

 

dziś sadło oblepia mi żebra jak islam brzegi renu

 

miłość miała patrzeć na mnie wielkimi oczami

zdumiona kunsztem z jakim wybijam zęby większym ode mnie

wzruszona moją dbałością o mniejszych niż pięść

zakochana blada z uwielbienia i braku żelaza

bezbronna a jednak nietknięta choćby złym słowem

 

dziś wiedzą o mnie wszystko nawet to czemu nie wybiłem im zębów

 

miałem też na dalekiej wyspie zbierać kokosy

przyznam się bo moi koledzy kibole nie czytają poezji

tak… chciałem być murzynem

łowić sumy dzidą odziany w skórę lwa

zwinny jak wiatr zwinniejszy nawet

 

dziś jestem drętwy jak charyzma episkopatu

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Doskonały 4 głosy
Kuba Nowakowski
Kuba Nowakowski
Wiersz · 29 marca 2019
anonim
  • Yaro
    przemyślany pełen treści

    · Zgłoś · 5 lat temu
  • Arian
    strong man ala rocky na emeryturze, słabe to...

    ,,moglem być profesorem, ale po co ?'

    · Zgłoś · 5 lat temu
  • Mithril
    ...nareszcie Wiersz na wywrocie

    · Zgłoś · 5 lat temu
  • Konrad Koper
    Nieskładne… Fragmenty dobre !

    · Zgłoś · 5 lat temu