~ JAK OSET Z OSETII OSTRA… JEŻYNA
JEŻA JERZEGO GRAFOMAŃSKIEGO Z HYŻNEGO
ZE ZGRZYTEM ZGRYZU DZIEWCZYNA
Na granicy dnia i pacierzy wieczora
W ustronnym zaciszu rubieży ugora
Gdy jeży się jeży pora jak zmora
I włos na głowie się jeżyć zaczyna
Gdzie lasu obrzeże strzeże perzyna
Strumyk niby nożem odcina i trzcina
Od łąk macierzy z olszyny faszyna
Wkurzona, lubieżna bieży dziewczyna
O wdzięcznym i dźwięcznym imieniu… Garażyna
Warkocze spręża w kok jak sprężyna
Nieboże w tej porze kroczy na dworzec
W niedużym jak z dziurką ciasteczku
Ni wsi, ni miasteczku… Muszyna
Dużąc się w konduktorze Wiktorze
Zbóju, o zabójczym uroku potworze
Opoju, co grać na oboju w pokoju
Albinosa murzyna od roku poczyna
Groszy koszyk wymienia w kantorze
W klasztorze nad morzem, na dworze
Marzenia dąży spieniężyć u księży
By polecieć jak księżna na księżyc
Przez Racibórz… róż busz… siwy kurz
Owąż podróż już nazajutrz zaczyna
By wyglądać jak człowiek, to powiek
Czyniąc retusz ów, nakłada ócz tusz
I stres straszny przeżywa… przeszywa
Plan trasy jak Obama oboma oczyma
Jakuba przyzywa, gdzież Pszczyna ?
Jak ku Pszczynie dotrzeć z Raszyna
Szlakiem żalu dzielnicą żuli Żoliborz ?
Z gażą pieniędzy między Międzybórz
Nim popełni za kwadrans mezalians
Par excellence bez ans… i szans
Rekonesans jak kontredans zaczyna
Serca jeża uniesień tu leży przyczyna
Crazy lady… that's her lady - jeżyna
Irokezem kaktusa stercząca czupryna
Chyża panna jeża, zwierza żołnierza
Spod Sopot a Sopot spod Gdańska
Indiańska… squaw gza Irokeza
Kryształ ząbków szczerzy kruszyna
Gazdy gniazda gwiazda, gaździna
Niczym szczotka do włosów… zwierz
Igolasty… pociesz 'niejszej płci jeż
Ją spotkawszy… jak pociągu się strzeż
Bystrym wzrokiem roztropnie ją zmierz
Najpierw wzdłuż… potem wzwyż
Później wszerz
Rzuć poezję… i za lemiesz się bierz
Nie zwracając uwagi na deszcz
Ni na plecach na zbyt zimny dreszcz
Retorycznie nie pytaj… czy chcesz ?
Apatyczną 'ż… jest waćpanna jeż ?
Apetyczną dżdżownicę czyż zjesz ?
I nie pytaj jej też… czy nie chcesz ?
Bo odpowie ci… jak waćpan śmiesz
Najpospiesz 'niej za pas nogi bierz
Eż, niepotrzebnie koty z nią drzesz
Grześ z kłującą o zmierzchu nie grzesz
Lecz uciekaj… za 'pieprz, wanilię i perz
Oczy zmruż, buty włóż, żądze skrusz
Ducha wskrzesz… o żesz Qr 'desz
Nad Kurdesz 'ami… o żesz !
Gdyś nie wiedział… to teraz już wiesz
Że ryzyko zbyt duże jest… wierz !
A przyjemność uniesień i doznań
W podtekście mam na myśli Poznań
Ma z nią tylko jeż
I czyż igieł balejaż… makijaż na twarz
Beż bez odcieni odmieni anturaż ?
Oż jakaż potwarz, plama i blamaż
Pseudo artystyczny kolaż
I obrazoburczy, twórczy quasi gwasz
Akwaforty, tempery, lekkość akwareli
Oleum, panaceum w panice pani ceni
Masz babo plecak… bobo i placek
I zasmażkę smaż nim ruszysz w wojaż
Zważ owoż, zauważ i zaraz to rozważ
Sakwojaż swój spakuj i pakuj na wernisaż
Boż o innej może porze… nieboże
I na dworze i osobie sobie pogwarz
Postscriptum na poste restant'e (Jerzego)
Tako… jako taki, nijaki żart
Niekrótki, niemalutki literacki frant
Naskrybany, w pocie siódmym rzeźbiony
Od siódmej do nocy i nie w porę
Z poniedziałku na wtorek
Dedykowany studentom PWST i
Teatrów dyrekcji dla dykcji… i żony
Napisany w podróży ołówkiem kopiowym
W gorączce, w malignie, w kaftanie
Prawą ręką na lewym kolanie
Też nie bardzo zdrowym
W półmroku z racji tłoku w toalecie
W kontredansa transie na trasie
Tworki - Kocborowo - Świecie
Na dzień dobry i na dobry wieczorek
Taki sobie i tobie utworek humorek
Amorek potworek… jak z Tworek
A czytając życzę
Poplącz(ż)esz jęzorek
⊰Ҝற$⊱ ……………………………………………………… Bottrop ~ 1 czerwca 'O1
~ BEZ WYRAŹNEJ PRZYCZYNY
DALSZY PO'CIĄG DO JEŻYNY
ODJEŻDŻA Z TORU' UNIA
KRZYŚNIEPRZAŚNEGO HUMORU
Jak oset z Osetii właśnie… ostra
Jak ocet Olka Kwaśnie… nieznośna
Jak polskiej husarii jazda zaciężna
Niemiłosiernie siermiężna księżna
Harda i chuda siostra… postrach
Szkółką niedzielną przy niej zda się
Yakuza… Camorra i Cosa Nostra
Jerzego Jeża dziewczyna jeżyna
Najlepsza z najlepszych love machin'a
Mroźna i groźna jak woźna, odważna
I ważna jak - Bin Laden - poganin
Na targu żywym towarem… jarzyna
Pełna pysznych dow'cipnych witamin
Szaleju… jak rzepa w z rzepaku oleju
Żądna zjeżonych Jerzego zamiarów
Co w dojrzewaniu nie mają umiaru
Trafnie swe trefne trufle odkrywając
I podstępnie rufy rubaszne wdzięki
Na jego męskie nie bacząc udręki
Jak niejaki Rubens lecz nie Barrichello
Fantazyjnie z finezją śmiało wyoblając
Kokieteryjnie… jak króliczek Playboya
Ars amandi znając… nie jak byle zając
Choć wiejska z niej jeno dziewoja
Na wzór jak wór siermięgi Rambo
Z szat szmat wzorzystych jak szambo
Albo z Aldo Moro… porno horror
W masce Zorro ćmiąc faję marlboro
W zieleni przestrzeni odcieni jesieni
Barw moro od Federica il Moro
Libo od Giuseppe Tomasi di Lampedusa
W plamy się ubrawszy… w leśnej zaszyła
Pozornie potworne… udając arbuza
Kto pamięta jakże była namiętna
Smętna i niechętna jak żaba prof. Meduza
Wzrok strzępi sępi… ostry niby piła
W irokez dzielnie celnie mu sterczący
Długi cętkowany… kosmaty
Rudy, pigwowaty libo piegowaty
Szpetny… dziwnie sztywnie nieco
Twardy jak ten Roman's Bratny
O dziwo jednak, czy lepiej o wątpliwa dziewico ?
Niewystarczająco nieprzestraszający
Oczęta dziewczęcia ni to mrużąc wbiła
Nieśmiało w mało męskie, kiepskie ciało
Myśląc zasie o niebieskich migdałach
Migdałom owym… i ciału przyjrzała
Oniemiała z wrażenia… i zadrżała cała
Na wskroś jakoś wzdłuż czy wszerz bez mała
Filuternie z profilu przez ci(u)pkę małą
Znaczy kaczy wspak… uważnie zmierzyła
Naiwnie zdziwienie udała i… dała
Odpocząć oczom… bo nie dowierzała
Do najeżonego ni to nie narzeczonego
Co w zaparte… a nie poszedł w wójty
Mój ci on, mi się należy, Jerzy… miłuj ty
„Pogański kraj, pogańskie obyczaje”
Do rzeczy w narzeczu swym rzecze
Masz dziary mój ty stary… wiarusie
A jak nowy… jeżynowy Jerzy drogi
Pnącza plączą żarem żądz, człowiecze
Splatają tu się ścieżki nasze świrusie
Na nogi niebogi bacz żołnierzu srogi
Należy poleżeć z żołnierzem… nie przeczę
To wiem… lecz pod jeżem żołnierzem ?
Nawet rozumiem… co nie znaczy wierzę
By wśród zwierzy parzyć się w jeżynach
Jam nieregularna i nie nazbyt figlarna
Niesforna choć potworna dziewczyna
Chociaż na rozdrożu i nieco nieżądna
Trochę nieporządna ale nieprzydrożna
Siostra niepobożna, przełożona położna
To w gabinecie przecie ze mną można
Boś na króliczki z uliczki Koryntu pies
I szos przydrożne, zdrożne ni pobożne
Kociaki z Samotraki… ty niewierny
Głodny aż pazerny niewymiernie jest
O pleców przecież ciągle pleciesz
Dolnych partiach niewinnej kobiecie
Dżdż dżdżownicom dżdży na dworze
A będąc tłem pod oknem twem moknem
Pokaż i dokaż jak tokarz mi może potworze
Swoich możliwości niezmierzone morze
I dziwacznie dzikich dziku nieudaczny
Znaczków jakże niejednoznacznych
Znaczy zbiór z nad Zegrza znaczny
Rozbierz, uwiedź, wieczorem nawiedź
Na skórze… na skwerze w skwarze
Zbałamuć, uprowadź transzeją na plażę
Niech bez krzty litości, złości i zazdrości
Radości z miłości pozazdrości gawiedź
Szalonego jazzu jak z Jamboree damy
I damy udamy… huzarów słuchające
Session w tak zwanym między 'czasie
Wyżłopmy roztropnie współszyjąc
Mój żigolo, drobny dryblerze dryblasie
Napojów morze energetyzujące
Szarżą tyś mi… mój ty ryży Jerzy
Ciemiężonych rzesz strzeżonych
Czy strzyżonych przez żony żołnierzy
I potrzeby nieduchowe odruchowo
Narowiście spełnisz Waszeć jak należy
W jakowymś… daj boże nadmiarze
Jeśli się nie zrażę, chyżo ci rozkażę
Nachodź, choć zachodź i wchodź
Bo choć wewnątrz marznę to marzę
Że zwierz z cię wylezie wspaniały
W samowarze rozgrzany na parze
I w parze ze mną… na łoża ołtarze
Oddać się ważę w miłości świątyni
Stanu wrzenia jam to jest sprawczyni
Bez użycia Maggi, magii i rozwagi
Gdyś cały już nagi… chociaż mały mały
Może się odważę i obnażę może
Aż krew w żyłach się wzburzy
Jak sodowej morze podczas burzy
I żądze w instynktów niskich kałuży
To pojmiesz… że możesz jak Mojżesz
Wziąć w malignie jeżynę w malinach
Kolcami też najeżonych jak jeż
Pogrzeszyć Jerzy, poswawolić do woli
Pożądać, pozdzierać... ot po' pitolić
Bież ku mnie i bierz… bo umiesz i chcesz
Mieć moc co noc rozkosznych uciech
W mej gorącej… starej Nowej Hucie
Albo na piętrze… na górze, na chórze
Zażyłą relację intymną… rajfurze
Dla cie bracie 1OOsu(kie)nek przedłużę
I jak zasłużę popieszczę ciut jeszcze
W ulubionej figurze nim oczęta zmrużę
Byle byś w atrium poporuszał Waszeć
Jak dużym atrybutem w małym bucie
I chucie nasze czardaszem nacieszyć
By śpiącą potem pokotem za płotem
Móc po łacinie, a możesz w suahili
Niewinną, naiwną… dziwnie inną
Rozgrzeszyć po uniesień chwili
Pocieszyć, rozśmieszyć, milić
In nomine patris… et filii
Et spiritus w san'grii
Ech… by wychylili
Znaczy wypili
⊰Ҝற$⊱ ……………………………………………………… Bottrop ~ 2 czerwca 'O1