zmierzch
oddzielony szkłem
zsunięte zasłony
jak ciężkie powieki
silne słowa
opadają na ramionach
zamknięty rozdział
wystygły kompot
czekam na poranną rosę
od kilka godzin
zasypiasz
chwytam gwiazdy
pod powieki chowam
chwile skulone przy kominku
ogień gaśnie
do snu zaprasza
wykrochmalona pościel