nie lubię miast na początkach których
wyglądają mnie cmentarze
leżą na nich zawsze niedokończone spawy
prostych żyć z okolic ulic którymi jadę
nie lubię też kościołów z których
wylewają się stojące przed nimi pochody
są takie oddalone od prawdy ludzkiej
jakby bojące się prawdy o sobie
nie lubię małych sklepów z ciastkami i piwem
mają letnie ławeczki i stojaki na rowery
udają że szczęściem jest zjedzenie loda
lub wypicie szybkimi łykami piwa
może jest? szczęście jest przecież momentem
ledwie chwilą na raczej mało chwilowej refleksji
nie lubię mojego rodzinnego miasta
bo ma wszystko czego nie lubię
i jeszcze wypaloną we mnie tarczę
nie lubianych wspomnień
nie lubię go za to że dzięki niemu żyję
i jestem kim jestem.
wyglądają mnie cmentarze
leżą na nich zawsze niedokończone spawy
prostych żyć z okolic ulic którymi jadę
nie lubię też kościołów z których
wylewają się stojące przed nimi pochody
są takie oddalone od prawdy ludzkiej
jakby bojące się prawdy o sobie
nie lubię małych sklepów z ciastkami i piwem
mają letnie ławeczki i stojaki na rowery
udają że szczęściem jest zjedzenie loda
lub wypicie szybkimi łykami piwa
może jest?
szczęście jest przecież momentem
ledwie chwilą na raczej mało chwilowej refleksji
nie lubię mojego rodzinnego miasta
bo ma wszystko czego nie lubię
i jeszcze wypaloną we mnie tarczę
>>nielubianych
ledwie chwilą na raczej mało chwilowej refleksji
nie lubię mojego rodzinnego miasta
bo ma wszystko czego nie lubię
i jeszcze wypaloną we mnie tarczę
>>nielubianych