Podwórkowy amant

Wioletta Wójcik

Chodzi kogut rozjuszony

z głową prawie w chmurach.

Myśli biedak o amorach

o wszystkich tych kurach.

Jego łkania i amory

dziś się ich nie zliczy.

Chciałby ,choćby jedną kurę

biedaczek zaliczyć.

Ale kury mają fochy

lub to nie ta pora,

wolałyby wszystkie rano

nie teraz z wieczora.

Kogut chyba zrezygnował

patrzył na nie z góry,

postanowił już nie prosić

żadnej głupiej kury,

więc wystroił się w kapelusz

na to też jest rada

i pomyślał ,jak nie chcecie

pójdę do sąsiada.

Ledwo dotarł na podwórze,

już się pod nim kurzy

bo tam właśnie u sąsiada

powstał burdel kurzy.

Kura w stringach,na obcasach

jedna jest w bikini.

Tak się biedak im przyglądał,

że aż się uślinił.

Poużywał sobie trochę,

wyrzekł się swej żonki

z resztą z żonką już nie może

bo go bolą członki.

Już do domu pragnął wracać

we śnie się zatracić

no a kury go pytają

kto ma im zapłacić?

Zdziwił kogut się szalenie

trochę się pozłościł

biedak myślał że to było

tak dla przyjemności.

Coś ty głupi ,nie dzisiejszy?

To nie jest przedszkole.

Jak nie masz nam czym zapłacić

lądujesz w rosole.

Kogut cały poczerwieniał

tak bardzo się trudził,

tak się szarpał i wyrywał

że aż się obudził.

Jakaż radość w jego oczach,

choć oczy zdziwione,

gdy się tak nagle obudził

i zobaczył żonę.

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Doskonały 2 głosy
Wioletta Wójcik
Wioletta Wójcik
Wiersz · 9 kwietnia 2019
anonim